Najdłuższe nieporozumienie współczesnej kinematografii

Jest takie określenie „dla fanów” i wcale nie jest ono pochlebne dla filmu. Nie-fanów przestrzegam – 3,5 godziny w fotelu może przełożyć się na zdrowy 3 godzinny sen, ale także na makabryczny ból pleców, który stał się moim udziałem, choć udało mi się nie zasnąć.

Praktycznie parę razy do roku jesteśmy wkręcani w jakieś „arcydzieło” „mistrza”, a prawda jest taka, że arcydzieła już były, kiedy się pojawią następne – p. Bóg wiedzieć raczy, zaś to co mistrzowie serwują w przerwach między nimi jest najwyżej takie sobie.

Zaledwie takie sobie są nowe części Obcego, jako taki nowy Tarantino i Irlandczyk Scorsesego – bo o nim tu piszę – też poniżej oczekiwań. Irlandczyk jest nie tylko słabszy od Chłopców z Ferajny i co oczywiste Ojca Chrzestnego, on się gorzej ogląda niż równie geriatryczny Przemytnik Eastwooda.

Zastrzelcie mnie jeśli pojmuję jakim cudem Irlandczyk zebrał takie świetne recenzje, jedyne co przychodzi mi na myśl, to jakaś zgniła solidarność pokoleniowa z wiodącymi krytykami, którzy też mają po sto lat z okładem.

Okay – zatem nie arcydzieło, ale popatrzeć można, z tym że raczej w domu (netfuks) i z przerwą na obiad.

Popatrzeć można też na Sójkę Z Kukurydzą W Dziobie, autor znany. Pamiętacie sto hektarów kukurydzy na półtorej chłopa wysokiej, która wyrosła mi przed domem? Już zaorana, tyle z niej zostało.

2 myśli na temat “Najdłuższe nieporozumienie współczesnej kinematografii

  1. Ja cię nie zastrzelę – też nie pojmuję jak można pomalować komputerowo twarze zgarbionych dziadziusiów 80+ i przez trzy godziny próbować przekonywać widza, że owi zbliżają się dopiero do pięćdziesiątki 🙂 Po pierwszej godzinie przekonywania mnie, zmęczyłem się tak, że zlazłem z sofy i poszłem do kuchni obiad zrobić, oglądając plecami…
    (Poszłem bo to blisko było)

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz