Internetowa mądrość powiada, że jeśli będziesz robił to co kochasz, nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia. Praktyka wykazuje, że jeśli robisz to co kochasz, pracujesz dwa razy dłużej za połowę stawki, bo szef od tego jest szefem, żeby zauważać zaangażowanie. I wyciągać wnioski.
Koledze z zespołu kazali usiąść w budce na dniach kariery, gdzie młodzież, ale nie tylko, mogła zapoznać się z perspektywami w danej specjalności.
Guess what, wrócił wniebowzięty: przez cały dzień nikt do mnie nie podszedł, nasze posady są bezpiecznie. Wszyscy (targi były w Hajdarabadzie w Indiach, tam „wszyscy” znaczy: naprawdę dużo) chcą zostać ekspertami od chmury.
Yup, żaden przedszkolak nie marzy, by być księgowym, pracownikiem kanalizacji miejskiej lub archiwistą.
Conrad napisał, że świat nie rozumie nas, my nie rozumiemy świata, nie rozumiemy nawet samych siebie. Młodzi np. nie rozumieją, że w chmurze pracowały już ich babcie, dziurkując taśmy w wojewódzkich Zakładach Elektronicznej Techniki Obliczeniowej, bowiem i wtedy i teraz „chmura” znaczyła: czyjś komputer, podłączony do mojego przez hgw jak splątane sieci.
I że kasa wiąże się z odpowiedzialnością, a nikt odpowiedzialny nie wrzuci cennych danych do chmury, chyba, że ta stoi u niego na obiekcie. Na urządzeniach działu archiwizacji np., czyli naszego, co czyni nas panami „chmury prywatnej”, cokolwiek to określenie znaczyć by mogło (to coś w stylu „przewodowe wifi”).
Kółko się jak widać domyka, ostatni okazują się pierwszymi, wzgardzony żebrak z budki na targach kariery w realnej pracy okaże się władcą zasobów prywatnochmurowych, do którego z pokorną suplikacją o przydział staną w ogonku „programiści chmurowi”.
Tak, nieprawdaż, umierają marzenia.