Podbijany.

Miał być średnio śmieszny wpis o tym, ze trudno zrobić karierę z polskim nazwiskiem, na przykładzie Marii Curie i Basi Trzetrzelewskiej, potem o długiej drodze do pracy zdalnej, na przykładzie moim, bowiem zalogowanie się do kompa, w którym mogę zrobić coś pożytecznego zajmuje mi godzinę dziennie codziennie, ale ostatnio pojawiliśmy się w biurze u klienta i spadł na nas deszcz ciekawych nowin z telepracą w centrum.

Tu nadmienię, że kiedy za sprawą pandemii telepraca się rozprzestrzeniła przyjąłem to z mieszanymi uczuciami.
Parafrazując Syndroma: „kiedy wszyscy mają super to już nikt nie ma super”. No ale pandemia przyszła i odeszła, bractwo zagoniono z powrotem za biurka i znowu mam super.

Zaganianie trwało niemal tyle co pandemia, ale ostatni Mohikanie telepracy dostają właśnie oceny roczne, na których znakomicie waży obecność w biurze i często kosztuje premię. Na korytarzach płacz i rozżalenie, ale nie taki jak w Citibanku w Warszawie.

Tamże stwierdzono wzorową frekwencję w jednym z działów, co spowodowało uzasadnione podejrzenia potwierdzone analizą cctv, na której nagrał się menedżer pracowicie odbijający codzień karty swoich podwładnych.

Tak więc nasi koledzy mają się czym pocieszać, bowiem cały team z citi ponoć poleciał za ten wybryk. „Nadgorliwość gorsza od faszyzmu” – to stalinowskie hasło dominuje w korytarzowych komentarzach.

Tymczasem pakujemy się na być może ostatni wyjazd na narty, a to z powodu zanikania śniegu z sezonu na sezon coraz bardziej. Wg Nataszy ocieplenie istnieje ale jest wynikiem przebiegunowania. Ciekawe, ale mając w pamięci, że z zawodu jest także inżynierem ropy i gazu, jakoś nie jestem jej opinią zaskoczony.

Dodaj komentarz