W „Syrenach z Tytana” Kurt Vonnegut wymyśla pozorowaną inwazję obcych, zorganizowaną w celu pogodzenia zwaśnionych Ludzian. Książka jest dzieckiem lat 70tych bodajże, kiedy radzieccy sekretarze sapali do amerykańskich prezydentów i wice wersa, a oba społeczeństwa dostawały nerwicy, Amerykanie jakby większej, bo mieli więcej do stracenia.
Sfinansowanie nieporadnej, rzekomo pozagalaktycznej gwiazdy śmierci na ziemskiej orbicie pozwoliło dać ujście agresji i wywalić w obcy obiekt arsenały zgromadzone na zimną wojnę.
Przypominam sobie o tej bieda inwazji w chwilach wzmożonej nerwowości, takich jak obecna. No niestety, nowa powyborcza Polska uśmiecha się ciut nieszczerze. Nasuwa się tu obserwacja dzikiej przyrody, która nie zna uśmiechu, a to, co ludzie za uśmiech u zwierząt biorą, czyli obnażenie zębów, jest w istocie uśmiechu zaprzeczeniem.
Ten niespodziewany przypływ złych emocji wartoby jakoś bezpiecznie rozładować. Gdyby zmiana władzy odbyła się na wiosnę, możnaby przed symbolicznym spaleniem Marzanny symbolicznie zgwałcić ją ze szczególnym okrucieństwem, którego potem oszczędzilibyśmy sobie nawzajem, że tak to dramatycznie ujmę.
Tymczasem wskażę wroga realnego, którego nienawidzimy wszyscy tu i teraz. Kiedyś zupełnie nieobecny, współcześnie powszechny, pierwszy raz spotkany przeze mnie na Bliskim Wschodzie, konkretnie po drodze do tureckiego Pamukkale ad 2000. Nasz kierowca grzał stówą, gdy nagle busik uniósł się w powietrze, na ćwierć sekundy doznaliśmy stanu nieważkości poczym z hukiem gruchnęliśmy z powrotem na asfalt. Przeoczony Próg Spowalniający.
Progi spowalniające były u nas bardzo rzadkie jeszcze w 2011, kiedy podróżowałem po Jukatanie i – idiota – uważałem je za znakomity pomysł. Dzięki nim po miejscowościach spokojnie handlowano i spacerowano na głównej ulicy. Bez progów meksykańskie spidy gonzalesy rozpirzyłyby te wioski w drebiezgi.
Dziś jesteśmy progami otoczeni. Starannie planuję trasy z możliwie najmniejszą ilością tego g.. po drodze. Moją szczególną niechęć budzą progi pryzmoidalne z kanciastej gumy. Zwolnienie nawet do 10 km/h nie uchroni nas na takim progu przed dobiciem amortyzatorami, których producentów podejrzewam o korumpowanie radnych, decydujących o instalacji progów.
Nie mam zatem nic przeciwko wyzywaniu progów od najgorszych, w internecie i w realu, a także na wielotysięcznych demonstracjach przeciwprogowych. Nie zawaham się poprzeć akcji bezpośredniej i zrównania progów z ziemią.
Byłby to terror i bezprawie, ale w dobrej sprawie. Nie dzwońcie na milicję.

W piekle jest specjalne miejsce o zaostrzonym rygorze dla wielbicieli progów…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pozostaje kupić wóz/esjuwi o rozstawie kół większym od szerokości tych garbików.
One nie są takie złe jednak te pryzmo-progi – kładzie się to na asfalt bez kucia w nim dziury. Na mojej ulicy jest garb tradycyjny – wsadzony w bruzdę, która po wizytach wywrotek z pobliskiej budowy zapadła się z jednej strony. Kiedy zapomnę zwolnić przed i samochód najpierw strzela w niebo na Małysza to potem nurkuje jak Jacques Cousteau w tę dziurę aż teleskopy jęczą po japońsku…
Garby muszą być… Jak wiadomo kierowca polski zwalnia tylko w dwóch przypadkach: kiedy ryzyko śmierci jego/osób trzecich >= 999% / może uszkodzić swoje niespłacone jeszcze pride and joy na czterech kółkach. Ewentualny fakt, że przy drodze może znajdować się czyjeś mieszkanie/dom i ktoś tam mieszkający może lubi ciszę i stąd te znaki ograniczeń prędkości – dlań nie istnieje. Do tego ostatnio dotelepali się jeszcze kierowcy rosyjskojęzyczni swoimi klekotami. Dla nich nie istnieje żaden powód do zwalniania zwłaszcza kurz w upalny dzień i kałuże w ulewę. (O dziwo dla kierowcy polskiego od jakiegoś czasu te dwie rzeczy są przesłanką do zwalniania)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
podpierdzam, gruzini jeżdżą gaz-hamulec, żadnych stanów pośrednich.
mieszkańcy czasem żałują progów, zwłaszcza ci najbliźsi, bo za progiem wiadomo: rura i obłok sadzy.
PolubieniePolubienie